Film
"Le Mans '66" stracił właśnie szansę na jednego
Oscara. Stało się tak po decyzji, by zarówno
Matt Damon jak i
Christian Bale walczyli o nominację (i zwycięstwo) w kategorii najlepszy aktor pierwszoplanowy.
Jest to zaskakująca decyzja. Standardową praktyką w Hollywood jest zgłaszanie jednego z aktorów grających równorzędnie istotne role do kategorii drugoplanowych. Tak będzie w tym roku chociażby w przypadku
Brada Pitta (
"Pewnego razu... w Hollywood", by nie zmniejszać szans
Leonarda DiCapria),
Anthony'ego Hopkinsa (
"Dwóch papieży", gdzie jako pierwszoplanowy został zgłoszony
Jonathan Price) czy
Willema Dafoe (
"The Lighthouse", gdzie za pierwszoplanowego aktora został uznany
Robert Pattinson).
Szanse na to, by Damon i Bale otrzymali nominacje w tej samej kategorii za ten sam film, są minimalne. Po raz ostatni wydarzyło się to prawie 30 lat temu, kiedy to
Susan Sarandon i
Geena Davis walczyły o Oscara za
"Thelmę i Louise". Jeśli chodzi o aktorów, to po raz ostatni podwójna nominacja miała miejsce 35 lat temu z
"Amadeuszem", gdy nominacje zdobyli
Tom Hulce i
F. Murray Abraham, przy czym ten drugi otrzymał wtedy statuetkę.
Ogólnie w historii Oscarów siedemnastokrotnie zdarzało się w kategoriach aktorskich (pierwszo- i drugoplanowych), by za ten sam film nominacje zdobyły dwie osoby. Najczęściej oznaczało to podział głosów i brak zwycięstwa kogokolwiek z pary. Jeśli nie liczyć
"Amadeusza", statuetkę w takiej sytuacji udało się wywalczyć jeszcze tylko trzykrotnie:
Shirley MacLaine za
"Czułe słówka", pośmiertnie
Peterowi Finchowi za
"Sieć" i
Bingowi Crosby'emu za
"Idąc moją drogą".