Pixar po raz kolejny zrobił to co potrafi najlepiej – sprawił, że zbierałem szczękę z podłogi płacząc przy tym jak małe dziecko. Studio mające w swoim portfolio tak kultowe animacje jak „Toy Story”, „WALL-E” czy „W głowie się nie mieści”, dobrze wie w jakie struny uderzyć, jak podejść widza, sponiewierać go emocjonalnie, ale jednocześnie nie grając przy tym na banale, pozostawić w pewnej refleksji i zadumie. Coco, jako jedna z najlepszych animacji Pixara dotychczas, jest tego doskonałym przykładem. To pełna treści i emocji historia, która opowiada o przemijaniu, więzach rodzinnych, pogoni za marzeniami, ale i doskonale eksploruje temat śmierci, pamięci o zmarłych, a dodatkowo przybliża widzowi pełen kolorów meksykański folklor. Czego chcieć więcej?! Wciąż się zastanawiacie czy warto? Ja się pytam – czemu jeszcze nie kupiliście biletu do kina?! Żałuje tylko, że nie zrobili tego w animacji poklatkowej...
Cała recenzja: http://okiemfilmoholika.pl/filmy/coco-recenzja-filmu-2017-pixar/
To prawda, choć to z pozoru film dla dzieci to jednak i dorosłego widza jest w stanie mocno poruszyć.
(zwłaszcza końcówka)
Niedawno zaczęliśmy z narzeczoną oglądać filmy pixara i to jest niesamowite jak teoretycznie filmy dla dzieci mają tak głęboki przekaz, zmuszając do siedzenia jeszcze na napisach końcowych i przemyślenia paru spraw. Zarówno dorośli jak i pociechy zawsze coś wyniosą z tych filmów i ta dwuznaczność jest super
Zgadzam się w pełni, mimo tego, że jestem dorosła i na palcach jednej ręki mogłabym policzyć, ile razy w życiu się wzruszyłam - na koniec filmu nie mogłam powstrzymać łez. Ma w sobie to coś ;)
Niestety, w kinie nie byłem. Myslałem, że to taki odgrzewany kotlet po "Kubo i dwóch strunach", a tu niespodzianka. Kompletnie nie tego się spodziewałem, i film okazał się znacznie lepszy od oczekiwań. Żałuję, że nie byłem w kinie. Nie ocenia się jednak filmów po tytułach i zwiastunach.