Prawie każda scena w filmie jest przemyślana i wizualnie dopracowana, co stanowi rzadkość w kinie ostatnich lat. A przesłanie jest oczywiste - nie warto tkwić w nieszczęśliwych związkach tylko dla zachowania pozorów bo i tak wszyscy cierpią. Główny bohater uległ iluzji, że szczęście zapewni mu spokojna, ułożona kobieta, dobry materiał na matkę i opiekunkę domowego ogniska. A jemu mimo, że usilnie próbował, to nie wystarcza, ani nie uszczęśliwia. Film odczarowuje schemat, według którego tylko zdradzana żona jest ofiarą niezdecydowanego, chwiejnego mężczyzny i jego wewnetrznego rozdarcia.
Dwie, skrajnie różne kobiety. Momentami, było mi go naprawdę szkoda. Doskonale rozumiem emocje, które nim targały. Piszę trochę przekornie, ale rozwiązaniem które mi się nasuwa, to znalezienie sobie Trzeciej ;) ... łączącej cechy oby dwóch :D